Na szczęście – niekoniecznie, choć bywa i boleśnie, i długo. Wszystko zależy od determinacji dwóch osób, dotąd małżonków. I tak jak różna jest natura ludzka, tak odmienne losy dotyczą każdego z nas a każdy ma przy tym trochę inną sytuację rodzinną, inne grono przyjaciół, inną potrzebę do „dochodzenia swego” czy nawet klasę jako człowiek.
Nie ma więc jednej recepty na udany proces rozwodowy, a tylko na drodze sądowej możemy rozwiązać istniejące małżeństwo. Warto pamiętać jednak, że rozprawa rozwodowa może być jednorazowa, potrwać dosłownie „parę” minut i oszczędzić nam – na ile to możliwe – bólu i rozczarowania. To jednak udaje się tylko, jeśli oboje małżonkowie będą zgodni co do woli rozwiązania małżeństwa, nie będą wnosili o ustalenie, kto ponosi winę za rozpad ich związku a jeśli mają dzieci – zgodnie ustalą zasady dotyczące spraw rodzicielskich.
Prawie każdy spór co do tych kwestii, będzie natomiast przyczynkiem do rozstrzygnięcia ich przez sąd a to z kolei spowoduje potrzebę przeprowadzenia pełnego postępowania dowodowego, ustalenia zabezpieczeń na czas trwania postępowania, rozważenia przez sąd szans na uratowanie małżeństwa, skorzystania z mediacji lub innych form ugodowych uzgodnień między stronami i siłą rzeczy będzie powodowało wydłużenie czasu trwania tego procesu.
Ponieważ sprawa rozwodowa jest sprawą cywilną, to obowiązuje w niej cywilny rozkład ciężaru. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że jeśli twierdzę, że byłam zdradzana, to powinnam to udowodnić ja, druga strona wystarczy, że zaprzeczy i nie musi już udowadniać swojej małżeńskiej wierności. A że z reguły może nie wystarczyć czyste twierdzenie, że małżonek nas zdradzał, to jeśli nie mamy innych dowodów, może okazać się, że przełknąć będziemy musieli gorzką lekcję niewinnego sądu o jego wierze niewiernemu.
Pytanie o przebieg rozwodu jest więc często pytaniem o strategię a zarazem pytaniem o to, co chcemy osiągnąć, co mamy w zanadrzu, i jak widzimy kwestie ewentualnej alimentacji.
Zdarzają się jednak także takie sprawy, gdy człowiek potrzebuje po prostu uznania, że został skrzywdzony a jego miłość potraktowana jak rzecz bez wartości i tylko tego oczekuje od wymiaru sprawiedliwości, godząc się na dalszy etap swojego życia, już „bez niej / bez niego”. W takich sprawach z reguły to czas dopiero leczy rany, więc nawet najkrótsza sprawa rozwodowa nie uwolni od osobistych przeżyć.